Dziewczyna siedziała przy stoliku mieszając gorącą kawę. W pomieszczeniu unosił się aromat wanilii i cynamonu. Obserwując unoszącą się nad kubkiem parę, zastanawiała się co to za niespodzianka, którą przygotowała dla niej jej przyjaciółka. Musiało to być coś ważnego, skoro nie powiedziała jej o tym przez telefon. Nagle poczuła mocne szturchnięcie w ramię. Zdezorientowana i lekko przestraszona Addison aż wzdrygnęła i natychmiast obróciła się za siebie.
-Hej Addie! Przepraszam za spóźnienie... Korki.- dziewczyna usiadła obok przyjaciółki i odetchnęła.
Tak, w Los Angeles korki były złem koniecznym lub raczej nieuniknionym... Ulice zapchane samochodami były niczym naczynia krwionośne w wielkim pulsującym organizmie. Miasto Aniołów tętniło życiem praktycznie o każdej porze dnia i nocy, dlatego ciężko było uchwycić je w stanie bezruchu lub milczenia.
Kiedy kelner podał Juliett kawę, niecierpliwość Addie wzięła górę. Nie mogła już dłużej się powstrzymać by nie spytać o niespodziankę. Sky z niekrytą satysfakcją wzięła łyka gorącego napoju i powiedziała:
-Ten zespół... Coś z Marsem...
-30 Seconds To Mars.- poprawiła ją natychmiast Bradley.
-Tak powiedziałam. Więc oni nagrywają klip w naszej wytwórni. Załatwiłam...- Juliett nie była w stanie dokończyć zdania, ponieważ Addie wybuchła niepohamowaną radością i rzuciła się na przyjaciółkę, ściskając ją i piszcząc coś niezrozumiałego.
-Addie! Jesteśmy w miejscu publicznym... Uspokój się! Nawet nie dałaś mi dokończyć...- marudziła Jay próbując wyplątać się z krępującego jej ruchy uścisku.
-To jest jeszcze coś?- zapytała zdziwiona.
-Wkręciłam Cię na statystkę. Nie musisz mi dziękować.
***
Rześkie, poranne powietrze lawirowało pomiędzy sylwetkami ludzi spieszących do swoich codziennych obowiązków. Brunetka zamknęła za sobą drzwi do mieszkania i skierowała się na parking. Wsiadła do auta i tak jak setki tysięcy innych mieszkańców Los Angeles przedzierała się przez zatłoczone ulice miasta. Gdy dotarła na miejsce, wszystko było jak zwykle. Poszła do biura, później wzięła swój plan zajęć na dziś i uśmiechnęła się do siebie. Dziś był ten dzień. Dzień pracy z ukochanym zespołem jej przyjaciółki. Addison zadbała o to by brunetka poznała największe hity i zaznajomiła się z ich wizerunkiem. Dziewczyna cieszyła się, że może zrobić dla osiemnastolatki coś, co sprawi jej tak wielką radość. Szczególnie dlatego, że Juliett wiedziała, jak Addie kocha muzykę...
Cała ekipa kręciła się po studiu już dobre kilka godzin, pracując nad nowym teledyskiem 30 Seconds To Mars. Juliett jeździła obrotowym krzesłem z jednego końca stołu do drugiego, miotając się pomiędzy komputerem a konsolą. Była naprawdę bardzo zajęta, ale co jakiś czas poświęcała kilka sekund by rzucić okiem na resztę ekipy. Bardzo lubiła swoją pracę i angażowała się w każde najmniejsze przedsięwzięcie. Chciała być jak najlepsza w tym co robi, więc nie mogła pozwolić sobie na rozproszenie myśli. Wróciła więc do zatwierdzania nakręconego materiału... Zanim sie obejrzała, reżyser zarządził godzinę przerwy.
Juliett opuściła stanowisko i wyciągnęła z kieszeni telefon. Odczytała wiadomość od przyjaciółki.
Addie: ‘Czekam na dole przy wejściu. Zejdź po mnie.’
Brunetka bez słowa ruszyła do windy. Nie miała ochoty na podróż schodami po kilkudziesięciopiętrowym budynku... Kiedy otworzyły się drzwi, weszła do środka i wcisnęła odpowiedni przycisk. Wejście zaczęło się już zamykać, jednak w ostatniej chwili ktoś zatrzymał je dłonią i wszedł do środka. Mężczyzna w bluzie z kapturem i ciemnych okularach ustał obok niej i trzymając ręce w kieszeniach uśmiechnął się uprzejmie. Juliett odwzajemniła uśmiech, jednak cały czas zastanawiała się nad tym, dlaczego ten facet ma na sobie okulary przeciwsłoneczne skoro jest w budynku... Zaczęła mu sie dokładniej przyglądać. Z każdą sekundą przypominał jej kogoś coraz bardziej.
Nagle oboje poczuli silne szarpnięcie, zgasło światło, winda stanęła. Zdezorientowani spoglądali na siebie z pytającym wyrazem twarzy.
-Co się do cholery dzieje?- powiedział owy mężczyzna ściągając swoje okulary. Teraz brunetka zaczęła powoli rozpoznawać kim jest jej współpasażer, jednak cały czas miała lekkie wątpliwości. Porzuciła tą myśl i wyciągnęła telefon z kieszeni spodni. Po chwili rozmowy, oznajmiła mężczyźnie:
-W całym budynku wysiadły windy. Konserwator jest już w drodze i postara się to naprawić jak najszybciej...
-W takim razie skoro już utknęliśmy tu razem... Jestem Jared. – szatyn podał Juliett dłoń i uśmiechnął się lekko. –Pracujesz tutaj?- dodał po chwili.
-Juliett. Tak, pracuję. Przy waszym klipie.
-Miło mi. Co myślisz o całej koncepcji?- Jared usiadł na podłodze i oparł plecy o ścianę.
-Cóż, skoro pytasz to myślę, że pomysł jest bardzo dobry, ale trzeba skupić się na kilku detalach...
***
-Gdzie on się szlaja... Zaraz zaczynamy nagrywać.- Shannon chodził w kółko i wyładowywał swój stres na Tomo. Gitarzysta tylko stał i milczał. Wiedział, że jeśli Jared’a nie ma, to znaczy, że zatrzymało go coś naprawdę ważnego. Za bardzo cenił sobie zespół żeby tak po prostu ich olać. Po chwili zabrzmiał dzwonek i wszyscy zaczęli wracać do porzuconych wcześniej czynności.
-Statyści na plan!
W tym momencie kilkanaście osób zerwało się z miejsc i podeszli do reżysera, który dawał im ostatnie instrukcje. Wśród tych szczęśliwców znajdowała się Addie. Rozglądała się dookoła próbując wychwycić Juliett lub któregoś z członków zespołu. Nie wiedziała co się stało, że przyjaciółka nie wyszła po nią, a właściwie w ogóle się nie pojawiła... Na początku myślała, że ma tyle pracy przy klipie, że zwyczajnie nie mogła opuścić miejsca pracy, jednak i tutaj nie mogła jej dostrzec. Rudowłosa musiała jednak na chwilę przestać myśleć o Juliett, ponieważ w ciągu kilku sekund miała spotkać swój ukochany zespół. I miała być bliżej niż kiedykolwiek. Czuła, że będzie oglądać ten klip codziennie, do końca swoich dni.
Najpierw kręcili scenę z Tomo. Chwycił swoją gitarę i skakał jak szalony. Ze spryskiwaczy leciała woda, a kilka osób nastawiało oświetlenie. Statyści, zebrani wokół Milicevic’ia, skakali razem z nim, układali dłonie w triady... To było niesamowite przeżycie dla Addie- zobaczyła to wszystko od wewnątrz. Nic nie było sztuczne, udawane... Emocje na twarzy gitarzysty były perfekcyjnie realne, aż chciało się ich dotknąć. Ta magiczna atmosfera udzielała się wszystkim pozostałym statystom- nie miała wątpliwości, że oni również należą do Echelonu i są z tego dumni.
-Teraz perkusja!- rozległ się głos z megafonu. Statyści zaczęli przemieszczać się na drugi plan, według instrukcji reżysera.
Addie podążała za wszystkimi i korzystając z wolnej chwili znów próbowała poszukać Juliett. Kiedy spojrzała z powrotem przed siebie, zobaczyła Shannona Leto, idącego wprost na nią. Mężczyzna rozglądał się dookoła, tak jak rudowłosa przed momentem. Zupełnie nie patrzył, dokąd idzie. Trwało to zaledwie ułamek sekundy, więc dziewczyna nie mogła już w żaden sposób zareagować. Mężczyzna wpadł na nią z takim impetem, że Addie musiała przyznać, że na moment ból wygrał z fascynacją. Syknęła cicho.
-Uważaj jak chodzisz!- te słowa przywróciły ją do świata realnego. Zdezorientowana dziewczyna teraz już w ogóle nie wiedziała co się dzieje wokół niej.
-Słucham?- zapytała nie dowierzając słowom perkusisty. Przecież to on wpadł na nią, nie odwrotnie.
-Ogłuchłaś? Patrz pod nogi!- rzucił krótko i ruszył dalej zostawiając za sobą zdezorientowaną Addie.
-Prostak...- szepnęła do siebie. Spojrzała na oddalającą się od niej sylwetkę Shannon’a.
-Seksowny prostak...- dodała w myślach, jednak po chwili skarciła się za to i wróciła do reszty grupy.
***
Juliett milczała juz od kilkunastu minut. Właściwie tylko przytakiwała wokaliście, który opowiadał jej różne zabawne historie. Były naprawdę niesamowite, jednak dziewczyna nie mogła się już na niczym skupić. Oddychała ciężko, łapczywie połykając powietrze. Skuliła się przy ścianie i nerwowo obserwowała pomieszczenie.
-Przepraszam, czy wszystko w porządku?- zapytał Jared spojrzawszy na Juliett. –Zbladłaś... Dobrze się czujesz?
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko przygryzła wargę i spojrzała na Jared’a. Wyglądała na zaszczutą... Jakby osaczoną. Mężczyzna nie dawał za wygraną. Próbował wyciągnąć z niej jakąkolwiek informację.
-Mam klaustrofobię...- wyszeptała po chwili i wstała z zimnej podłogi. Zaczęła krążyć między ścianami oddychając szybko. Próbowała sie jakoś uspokoić, jednak to było silniejsze od niej. Jared stał oparty o drzwi wpatrując sie bezradnie w dziewczynę. Nie miał pojęcia co może dla niej zrobić... Sam chciał się wydostać, ale takimi słowami tylko pogorszyłby sprawę.
Juliett zaczęła drżeć. Jej oczy zaczęły robić się wilgotne od łez. Po chwili strumienie słonej cieczy drążyły tunele w jej policzkach. Jared bez wahania podszedł do dziewczyny i przytulił ją do siebie. Ułożył jej głowę na swoim ramieniu i objął ją delikatnie.
-Przepraszam, tak mi teraz głupio...- wyszeptała przez łzy.
-To nie Twoja wina. Zobaczysz, że niedłu...- gitarzysta nie zdążył dokończyć zdania, a winda ruszyła w dół. Juliett wyjrzała zza bluzy Jared’a by sprawdzić co się dzieje. Po chwili winda zatrzymała się, a drzwi zaczęły sie otwierać. Przed wyjściem czekał kierownik i konserwator ze skrzynką na narzędziami w dłoni. Wokalista wyprowadził dziewczynę na korytarz.
-To nie Twoja wina. Zobaczysz, że niedłu...- gitarzysta nie zdążył dokończyć zdania, a winda ruszyła w dół. Juliett wyjrzała zza bluzy Jared’a by sprawdzić co się dzieje. Po chwili winda zatrzymała się, a drzwi zaczęły sie otwierać. Przed wyjściem czekał kierownik i konserwator ze skrzynką na narzędziami w dłoni. Wokalista wyprowadził dziewczynę na korytarz.
-Bardzo Państwa przepraszamy. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca, szczególnie w tak nowoczesnym budynku. Bardzo nam przykro, robiliśmy co mogliśmy by ściągnąć windę na dół jak najszybciej...
-Zamiast przeprosin chciałbym prosić o interwencję lekarza...- Jared kiwnięciem głowy wskazał na wtuloną w jego rękaw brunetkę., jednak ta usłyszawszy jego słowa natychmiast zaprzeczyła.
-Nic się nie stało, ja musze już wracać do pracy...
-Panno Sky, proszę się nie wygłupiać,. W takim razie do końca dnia ma Pani wolne... Jeszcze raz bardzo przepraszam.- powiedział kierownik i udał się z powrotem do biura.
-Jesteś pewna, że dasz sobie radę?- wokalista chwycił dziewczynę stanowczo za ramiona i oczekiwał na odpowiedź. Ta tylko skinęła głową i szybkim krokiem wyszła z budynku, zostawiając Jared’a samego.
KaRo^
Wooow! Sky nie wiedziałam że umiesz tak dobrze pisać! Jest meeega! Czekam na nowe rozdziały! ~sercz
OdpowiedzUsuńSky, kocham Cię! Ja tu będę czekać na rozdział o każdej porze dnia i nocy! ( no może nie dosłownie xD)
OdpowiedzUsuń~~Alex (koń)
awwwww <3 dzięki:* komentujcie żebyśmy wiedziały kto to w ogóle czyta xD
UsuńSky^