…aby po chwili położyć sobie jej dłonie na policzkach.
Patrzyła na niego zdziwiona, nie mogąc nacieszyć się jego bliskością, jednak co
chwila nachodziły ją powroty świadomości. Zdawała sobie sprawę z tego, że to
zaraz się skończy i już niedługo będzie go widywała tylko za szklanym ekranem.
Odsuwała od siebie te myśli tak długo jak mogła, ale powoli zaczęły one
przebijać się przez jej wyobraźnię i trafiać to zachwianej w obecnej chwili
rzeczywistości. Na ziemię sprowadzał ją tylko kojący dotyk dłoni Leto i jej
własne pragnienie i tęsknota za tym dotykiem, za które wewnątrz bardzo się
wstydziła…
-Muszę wracać do domu.- powiedziała nagle dziewczyna. Oboje
zastygli bez ruchu. Jared odsunął się lekko, lecz ciągle niezbyt daleko. Jakby
czekał na nagłą zmianę decyzji. –Jest późno. Za dużo przygód jak na jedną noc.
Chcę się położyć. – dziewczyna stanęła przy drzwiach.
-Poczekaj… Możesz zostać tutaj. Pokoje mamy wynajęte do
jutrzejszego wieczoru… Ja…
-Nie, dziękuję.- przerwała mu odmawiając stanowczo,
chociaż wyraz jej twarzy mówił zupełnie co innego. –Może innym razem.- jej
uśmiech był tak sztuczny jak tylko mógł. Zorientowała się jak wypadła ta próba
i wbiła wzrok w podłogę.
-Dobrze, jak chcesz…- Jay gapił się w nią tępym wzrokiem.
Juliett ruszyła do wyjścia zabierając po drodze swoją torebkę i płaszcz z
kanapy.
-Dobranoc…- rzuciła wychodząc z pokoju.
-Dobranoc. Dziękuję za.. no wiesz.. że się mną zajęłaś..
i w ogóle..
-I w ogóle…- uśmiechnęła się, tym razem szczerze, aby za
chwilę zniknąć za dwuskrzydłowymi mahoniowymi drzwiami.
Wokalista uśmiechnął się do własnych myśli. Próbował
sobie poukładać to wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku godzin i
jakoś nie mógł nadążyć… Rozpraszał go zapach unoszący się w całym pokoju. Jej zapach.
Przypomniał sobie jej wzrok kiedy ją pocałował. Mimowolnie się uśmiechnął.
Prawie rozpłynęła mu się na rękach.
Jared oparł się o ścianę i zjechał po niej w dół.
Siedział tak z kolanami podciągniętymi pod klatkę piersiową. Myślał. Po chwili
wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer brata, jednak ten nie odbierał.
***
-Już mogę?- Addison co chwila prosiła Shannon’a by zabrał dłonie z jej oczu by mogła zobaczyć
dokąd ją prowadzi.
-Powtarzam setny raz, jak już będziesz mogła to na pewno
Cię o tym poinformuję.- Shannon szedł za dziewczyną, prowadząc ją krętymi
alejkami ogrodu położonego przy hotelu. –Jesteśmy. Otwórz oczy.
Addie wykonała polecenie. Jej oczom ukazał się wąski,
choć wysoki podświetlany bladoniebieskimi lampami wodospad. Nie była do końca
pewna czy to lampy nadają wodzie taki, a nie inny kolor, czy to po prostu jej
krystaliczna czystość dawała takie wrażenie… Dookoła rozrzucone były białe,
gładkie głazy sporych rozmiarów, a im dalej na ląd, tym spomiędzy nich
przebijało się więcej wysokich, fioletowych kwiatów, których dziewczyna jeszcze
nigdy nie widziała. Nad samym szczytem wodospadu, wisiał księżyc w pełni.
-Shannon… Tu jest...pięknie.- zachwycona Addison nawet
nie zauważyła kiedy perkusista wziął ją w objęcia. Poczuła się wspaniale, ale
mimo wszystko trochę nieswojo. Mężczyzna
chyba to zauważył i chcąc rozluźnić atmosferę zaczął łaskotać dziewczynę.
Addison próbowała wyrwać się ze stalowych objęć starszego Leto, nie przestając
się śmiać ani przez moment. Shannon
musiał się trochę nawysilać żeby mu się nie wyślizgnęła, więc oboje przechylali
się na wszystkie strony, co oczywiście musiało skończyć się upadkiem.
-Przepraszam…- na twarz dziewczyny wkradł się delikatny
rumieniec. –Niezdara ze mnie…
Chciała powoli wstać, lecz zorientowała się, że nie może.
Czyjeś silne dłonie przytrzymywały ją kurczowo za biodra.
-Shannon… Puść mnie… -rudowłosa uśmiechnęła się
nieznacznie, starając się obrócić ten incydent w żart. Perkusista natomiast ani
drgnął. Wpatrywał się tylko uważnie w oczy swojej towarzyszki i ani myślał
poluzować uścisk. Zdezorientowana Add uciekała spojrzeniem gdzie tylko mogła,
byle nie natknąć się na czekoladowe tęczówki Shann’a. W końcu jednak ten zdjął ręce z jej bioder,
ale zanim zdążyła się podnieść, okręcił ją tak, że teraz ona leżała na plecach,
a mężczyzna wsparty na łokciach zawisł nad nią z zawadiackim uśmiechem
namalowanym na twarzy. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, a gdy znów spojrzała
na perkusistę, jego twarz była niebezpiecznie blisko, a odległość nadal malała…
Dopiero po chwili zorientowała się, że nie tylko ta odległość się zmiejszała. Mężczyzna
dotknął jej kolana i przesuwał dłoń ku górze, podwijając lejący się materiał
satynowej sukienki Addison.
W tym momencie rozległ się dźwięk telefonu perkusisty,
jednak ten nic sobie z tego nie robił. Nadal śmiało sobie poczynał, docierając
opuszkami palców do połowy uda dziewczyny. Add miała mętlik w głowie, ale dotyk
Shannon’a był tak przyjemny i ciepły, że nie potrafiła mu przerwać. Jej usta
mimowolnie wygięły się w lekkim uśmiechu, a powieki przykryły jej połyskujące
tęczówki. Jedyne, co ich rozpraszało to ten cholerny telefon, który zdawał się
wyć w nieskończoność. Mężczyzna również miał już tego dość, więc wyciągnął
komórkę z kieszeni spodni z zamiarem wyłączenia jej, jednak spojrzawszy mimowolnie
na wyświetlacz, zobaczył imię swojego młodszego brata. Westchnął głęboko i
nacisnął zieloną słuchawkę.
-Shanny? Wreszcie... Słuchaj, ja..
-Jared, nie teraz...To naprawdę nie jest dobry moment.
Jestem zajęty.- Shannon spojrzał na ułożoną pod nim Addison i rzucił jej
seksowny uśmiech.
-Sprawa najwyższej wagi. Mam tu mały kryzys- głos młodszego Leto przył cichy i przgnębiający.
Perkusista milczał chwilę zastanawiając się co ma zrobić
i czy Addison słyszała, co powiedział jego brat.
-Zaraz będę. Jesteś w pokoju?- usłyszawszy odpowiedź
twierdzącą, rozłączył się.
Zmieszana Addison powtórzyła po nim, zaraz po tym jak
odłożył słuchawkę.
-Zaraz będę? Shannon...- dziewczyna nie kryła swojego
niezadowolenia i rozczarowania. Na początku nie była pewna czy taki rozwój
wydarzeń jej odpowiada, jednak gdy ktoś zadecydował za nią, była niepocieszona.
-Przykro mi, dokończymy innym razem. Braterska
solidarność...
Shann wstał i podał rękę Addison, która chwyciła ją nie
kryjąc zażenowania sytuacją. Widząc to, mężczyzna szybko objął ją w pasie i
musnął jej wargi, krótko, lecz intensywnie.
-Do zobaczenia.- chwycił jej dłoń by po chwili znów ją
puścić i szybkim krokiem udał się w kierunku głównego wejścia do hotelu,
zostawiając zdezorientowaną dziewczynę samą. Z jej oczu nie można było wyczytać
żadnych emocji, jednak jej pierwszy ruch, który wykonała po wyjściu ze stanu
osłupienia, sprzedał ją. Była wściekła. Jak ktoś mógł ją tak upokorzyć?
Zamachnęła gwałtownie ramieniem i zrzuciła z niego torebkę. Wyciągnęła z niej
telefon i nerwowo wybrała numer. Po chwili w słuchawce odezwała się jej
rozmówczyni.
-Słucham...? –Sky dziwnym, przygaszonym głosem nie udało
się wyrzucić z siebie nic więcej.
-Gdzie jesteś?- rzuciła rozdygotana Addison, nieomal
wchodząc jej w słowo.
-Czekam na taksówkę na hotelowym parkingu, a ty?
-Pięknie! Nie potrafisz upilnować swojego kochasia?!
Nagły atak ze strony przyjaciółki trochę skołował
Juliett.
-Co się stało? O co ci chodzi?
-Gówno sie stało! Spierdoliłaś mi wieczór! Założę się, że
gdyby nie ty to już bym go...
-Addison!- Sky krzyknęła do słuchawki, przerywając jej z
impetem. –Zaliczyłabyś go?! Add, co ty wygadujesz? Nie mam pojęcia jak wam
przeszkodziłam, ale cieszę się! – brunetka była coraz bardziej wściekła.
-Nie potrafiłaś zająć niczym Jared’a, więc zadzwonił po
Shannon’a i tyle go widziałam! Wystawił mnie! Przez ciebie! Nie wiem jak w ogóle
można tak spieprzyć sprawę... Przecież był czymś naszprecowany! Nie było szansy
na niepowodzenie!
Dziewczyny krzyczały jedna przez drugą, próbując
wyładować swoją złość i odeprzeć ataki tej drugiej.
-Co?! Ja nie poszłam tam żeby uprawiać z nim seks tylko
żeby mu pomóc! Nie widziałaś w jakim był stanie?! Z resztą, co to ma za
znaczenie... I tak więcej się z nimi nie zobaczymy...
-Mów za siebie, Sky. Ja tak łatwo mu nie odpuszczę... Nie
traktuje się mnie w taki sposób!
-Ty sama się tak traktujesz...
Sky rzuciła słuchawką i schowała twarz w dłoniach. Nie
mogła uwierzyć, że ją i jej najlepszą przyjaciółkę poróżnili faceci... W tym momencie podjechała taksówka. Dziewczyna
wstała z zimnego betonowego krawężnika. Wsiadając do samochodu, jeszcze raz
spojrzała na okna wychodzące z pokoju, w którym spędziła większość czasu. Na
jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, lecz gdy zatrzasnęła drzwi i podała
kierowcy nazwę ulicy, jej wyraz twarzy spoważniał. Wkradł się na nią smutek i
zmęczenie spowodowane wydarzeniami z kilku ostatnich godzin...
le Sky^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz