-Dlaczego nic mi nie
powiedziałaś? Addie...-Shannon patrzył na dziewczynę zrozpaczonym wzrokiem. Ta
tylko spuciła głowę i nie odezwała się sie ani słowem. -W ogóle nie miałaś zamiaru mi powiedzieć, prawda?
Świetnie.
-A niby jak miałam Ci powiedzieć,
pacanie?! Mam 19 lat! Studiuję! Rodzice płacą spora kasę za to żebym mogła tu być
i sie kształcić.. Żebym spełniła swoje marzenia o karierze w branży muzycznej..
A ja co? Zaszłam w ciąże z facetem, którego ledwo znam i dla którego jestem
nikim! Nie chcę z Tobą teraz rozmawiać.. Przyjdź jutro, za tydzień, albo w ogóle
nie przychodź, wszystko mi jedno!- Add była cała rozdygotana. Łzy lały sie
strumieniami po jej policzkach. Perkusista o nic już nie pytał tylko podszedł
do niej i objął jak najczulej potrafił. Addison zdezorientowana, wtuliła sie w
jego sweter, którego materiał drażnił jej mokre policzki. Nie wiedziała czy
robi dobrze czy nie, ale w tej chwili było jej wszystko jedno. Musiała w końcu pęknąć..
Ile można udawać, że nic sie nie dzieje i jest jak najbardziej normalnie. Potrzebowała
wsparcia. Nie powiedziała nic Sky-bała sie jej reakcji. Dlatego gdy pojawił się
sie Shannon ona była na skraju wyczerpania psychicznego, zaczęła szukać
ukojenia w jego ramionach.
***
Juliett szybkim ruchem
otworzyła drzwi do swojego mieszkania. Wpuściła biegnącego za nią Jareda i przekręciła
klucz. Oboje śmiali sie głośno, jednocześnie próbując uspokoić oddechy po
długim biegu.
-Widziałeś ich miny? Nie
mogli za nami nadążyć..-policzki Sky nabrały różowego odcienia.
-Paparazzi z reguły
maja słabą kondycję. Ale ten numer był perfekcyjny..
Od Jareda na kilometr czuć
było szczęście i beztroskę. Uśmiechnął się sie szarmancko i oparł Juliett
plecami o ścianę. Gdy ta odwzajemniła uśmiech, wpił sie w jej wargi. Sky
najpierw ujęła jego twarz w dłonie, później badała opuszkami palców kark i
szyje gitarzysty. Jego oddech przyspieszał, dłonie krążyły po ciele dziewczyny.
-Sypialnia?- wyszeptał
Jared, na chwile oderwawszy sie od ust Sky.
-Dlaczego akurat sypialnia?
Mieszkam sama..- niegrzeczny uśmieszek na twarzy brunetki jeszcze bardziej nakręcił
mężczyznę.
Nie przerywając pocałunku,
powoli przemieszczali sie w kierunku salonu. Jay opadł na kanapę, ciągnąc za sobą
Juliett. Nagle gwałtownie oderwali sie od siebie, ponieważ po pokoju
niespodziewanie zaczęły rozchodzić sie dźwięki spotów reklamowych. Juliett uśmiechnęła
się sie tylko i wyciągnęła pilot spod ramienia Jarda.
-Jeszcze pomyślę, że zrobiłeś
to specjalnie..
Dziewczyna z uśmiechem
na twarzy jedną ręka wsparła sie na klatce piersiowej wokalisty i już chciała wyłączyć
telewizor, który przeszkodził im w planach, gdy zobaczyła na ekranie nikogo
innego jak tylko leżącego pod nią Jareda. Z zaciekawieniem spojrzała na wyraz
jego twarzy. Uśmiechał się sie jak przedtem. Na ekranie telewizora zaczęły pojawiać
się sie zdjęcia. Zdjęcia jej i Jaya. Zamarła. Nie miała pojęcia jak sie zachować..
To było dziwne. I dla niej i za pewne dla niego. Jednak to nie był koniec
niespodzianek. Po krótkiej chwili na ekranie znów pojawił się sie młodszy Leto:
-Muszę Was rozczarować, to zwykła
znajoma.
-Zwykła znajoma? Jared, na
zdjęciach ewidentnie widać jak ją obejmujesz..-dziennikarka nie dawała za
wygraną.
-To tylko przyjacielski uścisk.
Nic nas nie łączy. Nie mam dziewczyny i jej nie szukam. A to po prostu koleżanka..
Juliett wyłączyła
telewizor i w mgnieniu oka znalazła sie w łazience. Jej oczy były mokre od łez.
'Zwykła znajoma'.. No pięknie. Żeby tak dać sie omotać.. Myślała, że serce
zaraz pęknie jej z żalu.
-Juliett..? Proszę.. Otwórz
drzwi. To nie tak.- mężczyzna próbował dostać sie do środka, jednak
bezskutecznie.
-Spieprzaj.. Nie chcę
z Tobą gadać ani Cię oglądać.
-Sky, błagam.. Musiałem
to powiedzieć..Jakbym powiedział prawdę, nie mielibyśmy życia. Oboje. Proszę,
zrozum, że to tą dziennikarkę okłamywałem, nie Ciebie..
-Zamknij sie i
wypieprzaj.. Twoja znajoma ma ochotę pobyć sama..-zapłakany glos zza drzwi
nadal był cichy i przytłumiony.
-Proszę..Świat show
biznesu jest okrutny. Nie chcę Cię w to wciągać.. Poza tym przez media rozpada
się sie tyle związków..Nie chciałem żeby z nami tez tak było..Chciałem dać nam
szansę..
Drzwi uchyliły sie
lekko. Stanęła w nich trochę speszona, ale już spokojniejsza brunetka.
-Związków? To my.. jesteśmy
w związku? To znaczy..jesteśmy..razem? Znaczy się..
-Tak myślałem.. źle myślałem?
Juliett uśmiechnęła
się sie nieśmiało.
-Przepraszam..
-Nie szkodzi. Miałaś
prawo nie wiedzieć.. Powinienem Cię uprzedzić.
-Zachowałam sie jak
idiotka..Naprawdę mi głupio.- dziewczyna spuściła głowę.
-Spokojnie. Nie Twoja wina,
że nie osiągnęłaś w życiu czegoś takiego jak ja i nie potrafisz pojąć tego, że
taka jest cena bycia człowiekiem sukcesu.
Wzrok brunetki
momentalnie wbił sie w postać wokalisty.
-Że co proszę? Czy ja
się przesłyszałam?- zszokowana słowami mężczyzny Juliett, szybko zmieniła
nastawienie.
-Kotku, nie denerwuj się.
Wszyscy maja w życiu jakąś ważna role. Pracujesz w studio żeby wydawać krążki i
klipy moje i innych znanych artystów. Ktoś musi. Nie wszyscy mogą robić to,
czym marzą. Wyobrażasz sobie ile musiałoby być gwiazd, prezydentów i modelek? Ktoś
musi przegrać ta walkę.
-Palant.
-słucham?
-Palant. Dupek.
Idiota. Debil. Mam wymieniac dalej?
-O co ci chodzi?- Jared
był juz lekko zdenerwowany i zaskoczony atakiem ze strony Juliett.
-Chodzi mi o to, że
patrzysz na mnie z góry, mimo, że to właśnie miedzy innymi dzięki mnie ten Twój
chłam nabrał kształtu i zyskał popularność..
-Sugerujesz, że to dzięki
Tobie jestem, kim jestem?
-Sugerujesz ze Twój
pseudo-talent ocalił mnie przed mieszkaniem pod mostem?
-Lepiej będzie jak już
pójdę. Chyba nie jestem tu mile widziany..-fuknął wściekły Leto.
-Masz rację. lokaj ma
cię odprowadzić do drzwi czy sam trafisz? Oh, zapomniałam. Nie stać mnie na
lokaja! Mam nadzieje ze poradzisz sobie sam..-powiedziała z ironia brunetka i uśmiechnęła
się, nie ukrywając satysfakcji.
Mężczyzna nic juz nie powiedział
tylko spojrzał na nią jeszcze raz i wyszedł z mieszkania.
***
Był późny wieczór. Sky
siedziała na balkonie z kubkiem kakao. Było chłodno, ale nie czuła zimna. Wzięła
telefon i spojrzała na ekran. Nic. Żadnej wiadomości. Żadnego nieodebranego
polaczenia. Wybrała wiec numer i przyłożyła słuchawkę do ucha.
-Halo? Sky? Poczekaj..
-połączenie padło. Juliett spojrzała na telefon zdziwiona, ale po chwili usłyszała
dzwonek do drzwi.
Po chwili Addison była
juz w jej mieszkaniu.
-Addie,ja.. Przepraszam
ze sie nie odżywałam.. Ja.. Eh..
-Nie ma za co. Jesteś zajęta
Jaredem, rozumiem..-przerwała jej Ruda.
-W zasadzie..Byłam..Pokłóciliśmy
się. Nie wiem czy to jeszcze w ogóle ma sens..
-Sky..
-Nie musisz nic mówić..
Wiem ze mi mówiłaś, jaki on jest.. Miałaś racje..
-Sky..
-Addie, nie wiem, co
jest ze mną nie takle mimo tego ze zachował sie jak totalny dupek.. Brakuje mi
go. Chciałabym sie z nim zobaczyć..
-Sky, posłuchasz mnie
wreszcie?!
-Przepraszam.-Brunetka
zamilkła.
-Sky, ja muszę Ci to
powiedzieć, bo zwariuję.. Jestem w drugim miesiącu ciąży.
Serce brunetki stanęło
na kilka sekund, po czym ruszyło w dziki galop. Poczuła nadciągająca fale gorąca,
która przeszyła jej ciało jak sztylet. Przecież obiecała rodzicom Addison, że
sie nią zajmie, że będzie sie nią opiekować się.. A tymczasem nawaliła na całej
linii. Podczas gdy powinna wykazać sie odpowiedzialnością, spędzała beztrosko
czas z facetem, który mimo swoich wcześniejszych zapewnień, jednak uważał ja za
kogoś gorszego niż on sam.
-Addie..Nie martw się..
Poradzimy sobie, nie zostawię Cie z tym sama.-Juliett podeszła do przyjaciółki
i zmusiła ja do spojrzenia jej w oczy.-Shannon wie?- Addison tylko skinęła głową
i wtuliła sie w przyjaciółkę.
-Dlaczego sie nie zabezpieczyliście?-
zapytała nieśmiało głaszcząc spokojną juz Add po plecach.
-Zabezpieczyliśmy się..Eh.
Nie jestem juz dzieckiem, Sky.
-Eh..W porządku..Wszystko
sie ułoży..Pomogę Ci..
-Dlaczego zachowujesz
sie tak jakbyś to Ty miała mięć dziecko?- lekko zaśmiała się sie Addie.
Dreszcze przeszły po plecach Sky.
-Bo..po prostu martwię
sie o Ciebie. Jesteś dla mnie ważna, przecież wiesz..-dziewczyna jeszcze raz objęła
Add, jednak tym razem to ona schowała sie w jej ramionach.
-Sky, nie maż się.. Wiem
ze mną same kłopoty, ale jestem Ci wdzieczna, że mi pomagasz.
-Od tego mnie
masz..-Juliett uśmiechnęła się sie delikatnie.-Zjesz ze mną kolacje?
-Umieram z głodu!- krzyknęła
Add i pobiegła do kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz