Sky przeskakiwała po dwa stopnie schodów na raz. Zgodnie z własna wewnętrzna obietnicą. Dopadła do swojego miejsca przy pulpicie, zwarta, gotowa na działania w ostatnim dniu nagrania. Obserwowała, kiedy wszedł Shannon i Tomo. Wydawali się być zmęczeni. Pewnie imprezowali poprzedniego wieczora. Juliett westchnęła po cichu i zaczęła ustawiać wszystkie niezbędne parametry. Potencjometr zablokował się na chwilę ale Sky zaczęła go nerwowo szarpać. Zdała sobie sprawę, że jest wewnętrznie rozdygotana. Przygryzła dolną wargę, jak zawsze jeśli się denerwuje i wykonała szybki obrót na krześle. Spodobało jej się wirowanie, gdyż rozładowywało jej stres, więc bez pamięci kręciła się, kręciła, kręciła, świat wirował, uśmiechała się. Śmiała się w głos, kiedy szalony impet nagle przerwał się w jednej chwili. Zobaczyła przed sobą rozbawiona twarz Jareda Leto. Zamknęła oczy. Na policzki wypłynęły dwa piękne rumieńce.
- cóż czynisz dziewczyno?-to pytanie jak najbardziej na miejscu wypłynęło z ust nagłego gościa.
- zaklinam deszcz na dziś, przecież od paru tygodni nie spadła ani kropla- Sky wymyśliła na poczekaniu, ale zaraz przemyślała sytuację- Już biorę się za pracę panie Leto- wyprostowała się jak struna i przysunęła do konsoli. Mężczyzna przyglądał się temu zjawisku pewna chwilę, po czym spytał:
- Ponieważ kończymy współpracę, oraz kończymy kręcenie klipu, chciałem zaprosić cię wraz z osoba towarzyszącą na bankiet z tej właśnie okazji. Podasz hasło przed wejściem: FIGARO.-odwrócił się i wyszedł.
******************
- cześć chłopaki, jak tam kondycja?- Jared wkroczył pewnym krokiem do studia.- nagrywamy i to raz dwa bez dubli, bo wieczorem znów będziecie się bawić, mam nadzieję że dacie radę.
- taaa, jasne- Shannon podrapał się po głowie.
- baa- Tomo wykonał krok Michaela Jacksona.
- zaprosiłem tą dziewczynę z windy- młodszy Leto spojrzał z zakłopotaniem na Shannona.
- no co? Czemu tak patrzysz? W porządku. Zasłużyła. A z kim przyjdzie?- brat wydawał się niezwykle zainteresowany.
- dałem jej wolną rękę…zobaczymy…-chwile się zamyślił.
- o.k. Jared, wyluzuj. Taka laska na pewno ma już chłopaka- a myśli dodał: czemu nie mogłaby przyjść np. z przyjaciółką?.
****************
Addie mało nie spadła z krzesła, siedząc na wykładzie z zasobów muzyki jazzowej. Przybliżyła telefon jak najbliżej się dało i szeptała jednocześnie osuwając się pod ławkę:
- chyba umrę. Kogo zaprosisz? Chyba nie pójdziesz z tym idiotą Funkim?- a jej serce podeszło pod gardło, przez głowę przeleciała błyskawica, policzki rozpaliły się ogniem
- pójdziemy razem oczywiście. Tylko czasu tak niewiele, a ja mogłabym ubrać najwyżej stara ramoneske i glany.-
- Sky!!! Jesteś po prostu niesamowita!!! Nie mogę w to uwierzyć! Chyba umarłam i jestem w niebie! Nie mogę w to uwierzyć!! Aaaaaa!! Och och och! Będę na bankiecie u Marsów! Zaraz zwariuję!
- Bradley! Uspokój się! Nie uśmiecha mi się pójść w to barbiowate towarzystwo. Nie mam się w co ubrać!- na te słowa Addie zareagowała błyskawicznie:
- Nic w ogóle nie martw się. Ja zadbam o wszystkie szczegóły- podskoczyła tak, że uderzyła głową o blat ławki, wtedy spod niej wyciągnął ją jej wykładowca, pan X z piorunem w prawym oku- właściwie to już skończyłam, zaraz u ciebie będę, i wszystko ustalimy- wyłączyła telefon i musiała przed dziesięć minut tłumaczyć się z tych okrzyków spod ławki. Reszta dnia zapowiadała się bardziej interesująco.
*******************
Addie w dzikim szale wyrzuciła cała szafę swoich ciuchów na łóżko, po czym wpadła w rzeczy niczym w fale oceanu. Chwilę jej nie było widać, Sky zaśmiewała się do łez, po czym jej oczom ukazała ręka niczym płetwa rekina. Trzymała czerwone coś.
- hej Add, widzę krew!- zaśmiała się do dziko wyskakującej przyjaciółki.
- to nie tylko krew…to kolor twojej sukienki!!!
- chyba żartujesz!!!!!- Juliett siadła na krześle. Addie podeszła do niej, położyła jej na ręce to czerwone coś, po czym wepchnęła ją do łazienki, zatrzaskując z impetem drzwi.
*********
Jared ze szklaneczka Bacardi stanął przed oknem, zerknął na swoje oblicze odbijające się we szkle…-nie wierzę…- szepnął, zauważywszy krople deszczu spływające ciurkiem w dół.- ta dziewczyna…wywołała deszcz!- przykleił czoło do szyby i przyglądał się jak ludzie nerwowo biegną do drzwi. Mężczyźni, w smokingach, kobiety w sukniach, które unosiły ponad kostki- niesamowite co ta panna Juliet zrobiła tym biednym ludziom- szelmowsko uśmiechnął się do swoich myśli, po czym jego oczom ukazała się dziwna para. Jedna z pań próbowała rozłożyć parasol, a druga stała w deszczu niczym nigdy nie miało by miejsca zjawisko atmosferycznego opadu…To ona! Ona ! Wybiegł z sali i ukrył się na piętrze kiwając porozumiewawczo do Shanonna, aby witał gości.
łoooooooo ^^^ tyle czekałam i sie opłacało xD w ogóle to prawda że przygryzam wargę xDD czerwona sukienka?!?!?!?! hahaha w sumie dlaczego nie xD :D
OdpowiedzUsuńSky^
Oj przeżyjesz <# Musisz seksownie wyglądać dla Dziada xd
Usuń